środa, 4 lipca 2012

2. Love At First Sight ?

Gdy otworzyłam oczy, byliśmy już wysoko w powietrzu. Słońce świeciło mi w twarz, ale nie odczuwałam przyjemnego ciepła przez odkręconą klimatyzację. Spojrzałam na zegarek. Lecieliśmy już godzinę. Po chwili zorientowałam się, że miejsce koło mnie nie jest już wolne.
Siedział tam młody chłopak, na oko 18, 19 lat. Spod szarej czapki wystawały mu brązowe loki. Delikatna, śniada cera, nienaganny strój, białe conversy, a do tego czarne raybany, przez co nie mogłam dostrzec jego oczu, ale byłam pewna, że są cudne jak cała reszta.
- Szkoda, że nie obudziłam się wcześniej. Wtedy mogłabym się z nim zaprzyjaźnić na dwie godziny – pomyślałam i zaczęłam się śmiać sama z siebie.
Postanowiłam sprawdzić, co słychać u Zuzy, a przy okazji zobaczyć, czy ona też miała szczęście i trafiła na jakieś ciacho.
- Przepraszam, chciałabym przejść. – Powiedziałam grzecznie do nieznajomego.
- Przykro mi, nie rozumiem po polsku – powiedział chłopak z brytyjskim akcentem.
- Nic nie szkodzi, mogę przejść? ­– spytałam już po angielsku.
Czy mogło być lepiej? Nie dość, że ideał to jeszcze Brytyjczyk. A ten akcent i głos wydawał się jakby znajomy. Przez chwilę zastanawiałam się kogo przypomina mi ten chłopak …
- Już wiem! Twój głos jest niemal identyczny jak głos Harrego Stylesa! – prawie krzyknęłam. Złamałam tym samym obietnice ASOOD (Ani Słowa O One Direction), no ale to była sytuacja awaryjna. Chłopak tylko uśmiechnął się tajemniczo, bo pewnie nawet nie wiedział, kto to jest. Poszłam w kierunku dalszych rzędów, żeby odnaleźć przyjaciółkę i opowiedzieć jej o sobowtórze mojego idola.
- Nie uwierzysz! – zaczęłam krzyczeć już w połowie drogi. – Ja to mam jednak czasami szczęście. Siedzi koło mnie ideał! A raczej dobra podróbka ideału.
- Siedzisz z  podróbką Nialla Horana?!
– spytała Zuza.
- Nie? –
odpowiedziałam. No tak, dla niej ideałem był tylko Niall. – Ale jesteś blisko. Chłopak ma głos jak Harry! Ten niski, ale ciepły, po prostu idealny. Mmm , mówię Ci.
- Ogarnij się człowieku! Pamiętasz o ASOOD?
 Już całkiem Cie pogrzało z tym Harrym! Nigdy go nie spotkasz i przyjmij to w końcu do wiadomości dla swojego dobra.
Miałam ochotę odpyskować, ale w sumie miała rację. Wróciłam na miejsce. Mój nieznajomy trzymał w ręce mój telefon, pokazując na moją tapetę, którą była oczywiście wielka, uśmiechnięta mordka Harrego.
- O! To właśnie ten chłopak, o którym Ci mówiłam chwilę temu. – powiedziałam w ramach wyjaśnień. ­
Usiadłam na swoje miejsce i zaczęłam szukać ipoda, żeby tak samo w spokoju przeżyć drugą część podróży i nie myśleć o Harrym, a siedzący obok sobowtór nie pomagał w tym, więc odwróciłam głowę i oparłam się o szybę. Jednak nie mogłam się oprzeć i przyglądałam się jeszcze nieznajomemu dostrzegając coraz to nowe podobieństwa. Musiał to zauważyć, gdyż uśmiechnął się i wyciągnął rękę.
- Jestem Harry ! – mówiąc to, zdjął okulary i szczerze się uśmiechnął.
To musiało mi się śnić. Tak, to na pewno sen, z którego nie chciałam się obudzić.
- Jest tam kto? – zapytał, a uśmiech nie znikał mu z twarzy.
Miałam wrażenie, że minęły wieki odkąd zdołałam wydusić z siebie:
- Angelika . Ale jak to ? Jak? Ty? Tu? Co? Gdzie? Cooooo?
Chłopak zaśmiał się i powiedział:
- Przynajmniej jeszcze nie zemdlałaś! Jestem tu zupełnie prywatnie. Nikt o tym nie wie. No oprócz Ciebie. Mam tu daleką rodzinę i musiałem przyjechać, gdyż zostałem poproszony o bycie ojcem chrzestnym syna mojej ciotki. Wracam właśnie do domu.
Patrzyłam się na niego i tylko przytakiwałam, bo byłam jeszcze w zbyt dużym szoku, żeby nawiązać jakiś kontakt.
- Hej, Angelika, jesteś tam? – powiedział.
Pierwszy raz ktoś wypowiedział moje imię w tak delikatny i melodyjny sposób. Harry był idealny w każdym calu. Nadal nie mogłam uwierzyć, że siedzi obok mnie. Spojrzałam na zegarek. Zostało 45 minut lotu. Za 45 minut miałam już nigdy nie spotkać Harrego. Myśl ta była najbardziej przerażającą jaką doznałam w całym moim życiu. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Hazzy:
- Gdzie lecisz? I dlaczego jesteś sama?
- Wybieram się na obóz. Nie jestem sama. Kilka rzędów dalej jest … -
 w tym momencie przypomniałam sobie o istnieniu mojej przyjaciółki, która nadal nie wie, że poznałam najprawdziwszego w świecie Harrego Stylesa!
- Moja przyjaciółka – dokończyłam. – Muszę jej natychmiast o tym powiedzieć !
Wręcz pobiegłam do Zuzy, nie zważając na potrącanych przeze mnie ludzi, w tym Harrego, aby oznajmić jej niesamowitą wiadomość.
- Nie uwierzysz!
- Słyszę to drugi raz w ciągu 10 minut. –
powiedziała.
- Musisz iść ze mną już! – pociągnęłam ją za rękę i pobiegłyśmy, aby przedstawić ją Harremu.
- Harry, to jest moja przyjaciółka Zuza.
- Miło Cię poznać –
odpowiedział z nieznikającym uśmiechem.
Spojrzałam na przyjaciółkę. Była blada jak ściana, a jej wyraz twarzy był nie do opisania.
Wyglądała jakby przynajmniej zobaczyła ducha. Chciało mi się z niej śmiać, ale uświadomiłam sobie, że kilka minut temu wyglądałam dokładnie tak samo, o ile nie gorzej.
- Gdzie jest Niall?! – krzyknęła tak głośno, że dziecko, które spało przed nami obudziło się płacząc, a do tego przynajmniej 20 par oczu było skierowanych na nas.
- Spokojnie, siedzę obok, nie musisz krzyczeć. Jestem sam, chłopacy są w Londynie, jeżeli macie czas, mogę wam ich przedstawić.
- Dla Nialla mam całe życie! Chodźmy! –
powiedziała zapewne nie w pełni świadoma swoich słów. Z Harrym zaczęliśmy się śmiać, gdy wracała na miejsce. Po akcji z Zuzą przywykłam jakoś, że koło mnie siedzi ten, który do końca życia miał się nie dowiedzieć o moim istnieniu.
Rozmawialiśmy całą drogę. O wszystkim i o niczym. Czułam się tak swobodnie, nawet z moim niezbyt dobrym angielskim. Mogłam z nim rozmawiać o wszystkim, czułam jakbym znała go od zawsze, a nie od godziny. Dowiedziałam się, że połowa rzeczy dotyczących One Direction, które uznawałam od zawsze za świętą i nienaruszalną prawdę to tylko setki bzdur. Dowiedziałam się, że Harry tak naprawdę nie ma ani jednego kota, że nie zawsze całuje się na pierwszej randce, a Louis tak naprawdę nienawidzi marchewek, gdyż ma do nich awersję z dzieciństwa.
„Zbliżamy się do lądowania” – usłyszeliśmy komunikat.
Zdałam sobie sprawę, że to koniec. Harry pójdzie do domu, a my na obóz, który miał być spełnieniem marzeń, ale z pewnością taki nie będzie. Harry musiał zauważyć moją nagłą zmianę nastroju i spytał:
- Mówiłem poważnie. Jeżeli macie ochotę z chęcią przedstawię was chłopakom i spędzimy te 2 tygodnie razem, będą zachwyceni.
- Nie możemy, jak to sobie wyobrażasz? Nie mamy wystarczająco pieniędzy na hotel. –
odpowiedziałam.
- Nasz hotel jest bardzo tani, a zwłaszcza te wolne pokoje, które od dziś będą waszymi sypialniami na czas waszego pobytu tutaj. – mówiąc to, zobaczyłam najszczerszy uśmiech na świecie. -  To co chcecie zobaczyć najpierw? London Eye, czy może Big Ben ?  



**
Wiem, że strasznie szybko, ale to tak na zachętę ;) Mam napisane kilka rozdziałów, dlatego jak się spodoba, następny dodam już jutro ;) 

7 komentarzy: