środa, 4 lipca 2012

1. Dreams Come True


- Pośpiesz się no! – krzyknęłam do Zuzy. Była moją przyjaciółką, ale tego, że przez nią mogłyśmy się spóźnić na samolot do Londynu nie mogłam jej wybaczyć. O tym obozie marzyłyśmy od dziecka, a gdy w końcu skończyłyśmy szkołę, nasze marzenie stało się rzeczywistością. Londyn… Marzyłam o tym od zawsze, a mówiąc od zawsze mam na myśli chwilę, w której pierwszy raz usłyszałam What Makes You Beautiful. Od tego momentu moja fascynacja Londynem wzrosła o 100%.
- Masz 5 minut! Jak nie to idę bez Ciebie! Nie zamierzam stracić jedynej okazji, żeby zobaczyć naszych chłopców!
- I tak ich nie spotkamy więc ogarnij!
– powiedziała Zuza. – Skup się lepiej na tym, po co naprawdę tam jedziemy, pomyśl… Brytyjczycy, podszkolimy angielski, dostaniemy się na świetne studia, a przy okazji imprezy, londyńskie kluby. Żyć nie umierać!
- Już chociaż nie udawaj, że nie jarasz się, że znajdziesz się w jednym mieście z twoim blondasem.
– powiedziałam. – I nie psuj mi radochy.
Wiedziałam, że ma rację, że to tylko moja chora wyobraźnia, no ale pomarzyć zawsze można.
Zresztą obie wiedziałyśmy, że nie ma ich teraz w Londynie i nikt nie wie kiedy wrócą, bo chyba po raz pierwszy nikt nie wie, co się z nimi aktualnie dzieje. Sprawdzamy twittera co godzinę więc zawsze jesteśmy na bieżąco, ale tym razem żadnych wieści od chłopaków.
- Harry, kochanie, gdzie jesteś?! – krzyknęłam, gdy zalogowałam się na twittera i ponownie nie ujrzałam żadnych postów od chłopaków. – Wróćcie do domu na 2 tygodnie! Tak dla nas!
- Aniela ogarnij się! Idziemy, jestem gotowa. ­–
Zuza wyrwała mnie z zamyślenia, jak to miała w zwyczaju i znów wróciłam do szarej rzeczywistości. No, ale trzeba przyznać, że miała rację.
W drodze na lotnisko bez przerwy rozmawiałyśmy jakby to było gdyby nasze wszystkie wieczorne rozkminy stały się rzeczywistością. Ale po chwili postanowiłyśmy, że od teraz ani słowa o Harrym i Niallu, żebyśmy nie były rozczarowane rzeczywistością.
- W końcu jedziemy do Londynu! Nie pozwólmy, żeby jakieś gwiazdki, które nigdy nie dowiedzą się o naszym istnieniu zepsuły nam cały wyjazd! Zgoda? – spytała Zuza.
- Zgoda! ­– odpowiedziałam. ­­– Od teraz ani słowa o One Direction.
Z takim nastawieniem udałyśmy się na lotnisko i odebrałyśmy nasze bilety.
- Jakie masz miejsce? – spytałam.
- Emmm… 13C.
- Kurde! Ja mam 4A. Świetnie!
– powiedziałam. Nasze marzenie się spełnia, a my przez 2 godziny lotu będziemy siedzieć w dwóch końcach samolotu i zero podjarki i gadania jak to będzie świetnie!
- Dobra! Takie coś nie zepsuje nam obozu, ej. – pocieszyła mnie Zuza.
- ­Nie no, masz rację! Będzie zajebiście!
Wsiadłyśmy do samolotu. Zajęłam swoje miejsce w 4 rzędzie przy oknie, założyłam słuchawki, oparłam się o szybę i odleciałam.

**
Dodaję na szybko pierwszy, wprowadzający rozdział. Wiem, że krótki, ale następne będą coraz to dłuższe, obiecuję. Mam nadzieję, że się spodobało ;)

Następny być może nawet już dziś wieczorem xx

7 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAA jestem tam <3 lubię czytać o sobie:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwwweeeeeeeeeee *__* Fajneee, będę czytać :'D

    OdpowiedzUsuń
  3. awwwww ;) prawdziwa historia <3
    dobrze piszesz, wiec po co było marudzić, ze nie głupolu?

    czekam na next'a :*
    Nats xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, na tego bloga trafiłam przez przypadek, ale rozdział bardzo mi się podoba, nie zauważyłam również żadnych błędów :3
    Możesz mnie informować? @SmileFoorMe

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam na razie 1 rozdział, za chwilę zabiore się za następne, zajebiscie się zaczyna :D
    Zapraszam do mnie http://weirdfascination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Trafiłam teraz na tego bloga, zaczyna się świetnie <3 pedze do innych rozdziałów ;*

    OdpowiedzUsuń