wtorek, 28 sierpnia 2012

15. Never Gonna Stop

- Powiedz coś, cokolwiek… proszę … - ­wyszeptałam ze łzami w oczach
- ­Angelika, ja … - zaczął – ja chyba nie mogę być z kimś, kto mi nie ufa. Zaufanie to podstawa związku, prawda? A w naszym widocznie go nie ma …
- Czy …czy ty ode mnie odchodzisz Harry? – spytałam łamiącym się głosem 

- Kocham Cię i łączy nas coś cudownego, ale… Ty mi nie ufasz – powiedział, a ja zauważyłam pojedyncze łzy spływające mu po policzkach.
- Czyli to koniec? Po tym wszystkim, co przeszliśmy? Harry, ufam Ci i wiem, że to wygląda inaczej, ale …
- Myślę, że musimy zrobić sobie przerwę, muszę to sobie wszystko poukładać w głowie… - powiedział i musnął delikatnie moje usta, a ja w tym samym momencie wybuchłam płaczem. Zostawił mnie. Tak po prostu mnie zostawił. Wyszedł z pokoju, a ja ukryłam twarz w poduszce. Wszystko. Wszystko zniknęło, cały sens mojego życia wyszedł razem z nim i zniknął za tymi drzwiami. Przerwę? Co on sobie myśli? To tak jak „zostańmy przyjaciółmi” czyli „Twój kot zdechł, ale możesz go zatrzymać”. To wszystko było cholernie popieprzone. Przerwę? Czyli co? Mam tu siedzieć i czekać  aż on wróci i zlituje się nade mną? Mam patrzeć na osobę, którą kocham każdego dnia i czekać, aż któregoś dnia powie : „Hej, Angelika. Koniec przerwy. Witaj z powrotem”. Czy my jesteśmy w podstawówce? Nie wiedziałam, co o tym myśleć.„Nigdy Cię nie skrzywdzę, kocham Cię” – gówno prawda, pomyślałam i kolejny raz wybuchłam płaczem. Jaką naiwną idiotką jestem. Przecież to Harry. Harry Styles, gwiazda, która może przebierać w dziewczynach. Nic dziwnego. Mogłam się spodziewać, że byłam tylko kolejną zabawką. Ale to wszystko, te wszystkie słowa o tym jaka jestem dla niego ważna i jak mu zależy? Kłamał mi prosto w oczy? Jeżeli tak, to jest w tym doskonały, bo uwierzyłam w każde najmniejsze słowo.
Poszłam do pokoju, spakowałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam. Tak po prostu wyszłam bez pożegnania z nikim, bez słowa, bo po co? Teraz już nic nie miało sensu, było mi wszystko jedno. Usiadłam na krawężniku i odpaliłam papierosa. Nie palę, nigdy nie paliłam, ale myślałam, że to chociaż trochę mi pomoże. Zakrztusiłam się dwukrotnie dymem i rzuciłam papierosa prosto w kałużę. Wstałam i szłam przed siebie nie wiedząc, co jest moim celem.
Zobaczyłam nadjeżdżający autobus, a w pobliżu przystanek. Nie myśląc wsiadłam do niego i pojechałam … no właśnie. Gdzie? Nie wiem, było mi wszystko jedno. Spojrzałam na zegarek. Minęły 3 godziny odkąd opuściłam Londyn. Londyn – miasto, które już zawsze będzie mi się kojarzyć z miłością. Londyn. Właśnie Londyn, bo to tam poznałam miłość swojego życia. Myśląc o tym po policzku mimowolnie zaczęły spływać mi łzy.
- Nie będę płakać, bo po co. Przecież świat się nie skończył, trzeba żyć dalej. – pomyślałam, ale nie pomogło mi to w żadnym stopniu, bo tylko rozpłakałam się mocniej.
Nie wiedziałam, że jakiś człowiek, a raczej jego brak może tak działać na drugiego człowieka. Kochałam Harrego, tego mojego głupkowatego Harrego. Bez wątpienia. Brakowało mi go cholernie, jednak … go już nie było. I nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie. Mimo że go kocham, nie wiem czy potrafiłabym znów z nim być, gdyby chciał do mnie wrócić. Nie wiem. W tym momencie nic nie wiedziałam. Osoba, która za nic w świecie nie chciała mnie skrzywdzić, zrobiła to najmocniej jak tylko mogła, po raz drugi. Cóż za ironia losu.
- Proszę wysiadać panienko. – zobaczyłam twarz starszego faceta, który pochylał się nade mną i delikatnie pukał w ramię.
Podniosłam się z fotela na w pół przytomna i wyszłam z autobusu. Gdzie ja w ogóle jestem? Zresztą nieważne. Zatrzymam się w jakimś hotelu na kilka dni, znajdę jakąś pracę i wszystko jakoś się ułoży. Przeszłam kilka metrów, a moim oczom ukazała się wielka tablica z napisem: „WOLVERHAMPTON WELCOME” . Zamyśliłam się na chwilę zastanawiając się skąd znam tę nazwę. No tak, Liam. Dlaczego los musi być taki złośliwy? Dlaczego nie mogło mnie wywieźć do jakiegoś zupełnie nic nieznaczącego miasta?
- Angelika! – usłyszałam za sobą nieznajomy głos jakiejś kobiety. Odwróciłam się i za sobą ujrzałam dość wysoką blondynkę.
- Hej Angelika, co tu robisz? I gdzie jest Harry? – mówiła z szerokim uśmiechem. Nie miałam pojęcia kim ona była i skąd zna moje imię. Ah tak, na pewno fanka. One wiedzą wszystko, wiem, bo w końcu sama pół życia spędziłam na przeglądaniu Internetu w poszukiwaniu czegokolwiek związanego z One Direction.
- Hej, ehmm…

- Ruth – przedstawiła się dziewczyna i wyciągnęła rękę.
- Więc Ruth ehm… co ja tu robię?  Nic, kompletnie nic tu nie robię. A Harry ? Możesz powiedzieć wszystkim swoim przyjaciółkom Directionerkom, że ja i Harry to już koniec.
- Co? Ale jak to, przecież Harry jest na zabój w Tobie zakochany, kiedy się nie spotkamy to gada tylko o Tobie! O czym Ty mówisz?

- Kiedy się nie spotkacie!? Znasz Harrego? – spytałam oszołomiona.
- Emmm tak, bo ja jestem Ruth, siostra Liama. – powiedziała i znów szeroko się uśmiechnęła.  

Zajebiście… - powiedziałam na głos.
- Coś nie tak? – ­spytała zdezorientowana. 

- Nie, ja tylko po prostu… Jestem tu żeby zapomnieć o …. Stylesie, ale jak dotychczas wszystko dzieje się mi na złość. Przepraszam. Oczywiście bardzo miło Cię poznać …
- Mnie również. Gdzie mieszkasz?
- Właściwie to nigdzie, wsiadłam w pierwszy lepszy autobus i wywiozło mnie tutaj. Ładnie tu tak na marginesie.
- To chodź ze mną. Mamy wolny pokój po Liamie to możesz się zatrzymać jak długo chcesz.

- Nie, no coś Ty – odpowiedziałam bez namysłu, jednak już za chwilę zdałam sobie sprawę, że nie mam gdzie się podziać, a pieniędzy wystarczy mi zaledwie na kilka dni w hotelu.
- Ej, jesteśmy prawie rodziną – powiedziała i zaśmiała się.
Odwzajemniłam uśmiech i udałyśmy się w nieznanym mi kierunku.  

**

Wiem, że strasznie długo, ale 3 tygodnie byłam poza domem, a po drugie zupełnie straciłam wenę na tego bloga, dlatego też ten rozdział jest taki krótki.
Ale obiecuję, że zepnę się i napiszę coś dłuższego, jak tylko wpadnę na jakiś pomysł jak mają się sprawy dalej potoczyć. A może Wy mi powiecie? Piszcie w komentarzach, co dalej :) xx